czwartek, 27 marca 2014

9 miesięcy dziś skończyłam

Koniec żartów moi mili, raczkuję! Aż sama się dziwię sobie, że nie zaczęłam wcześniej, przecież to takie proste. A jakie ciekawe! Nic już się przede mną nie ukryje, ani szczotka od odkurzacza, ani router, ani mój najwspanialszy ze wspaniałych - pilot! Mam już swoje ulubione zakątki i trasy, umiem się wspiąć na rękach i stanąć na kolanach przy kanapie, meblach, parapecie, schodach. Jeszcze tylko nie do końca wiem, jak powrócić z tej pozycji na ziemię, ale głośne nawoływanie rozwiązuje problem.I kąpię się z wannie, jak dorosły człowiek. Z kaczkami. Że to dla dzieci? Nie wierzę, dorośli też na pewno kąpią się z kaczkami, po co sobie odbierać taką frajdę... To byłoby niemądre.
Okazało się, że wyszły mi nie jeden a cztery zęby za jednym zamachem! Nie, naprawdę nie bolało ;)
Mama zmusza mnie, bym wspomniała jeszcze, ze ważę 9,2 kg. Po co to komu wiedzieć? Kobietą jestem, takich danych nie podaje się do publicznych wiadomości.



















czwartek, 13 marca 2014

8 miesięcy mi stuknęło niegdyś

8 miesięcy? Kiedy to było... Moi niesforni rodzice raczyli sobie w końcu przypomnieć, że tak niepostrzeżenie skończyłam 8 miesięcy. Tak! 2 tygodnie temu - i weź sobie teraz przypomnij, cóż ja takiego wtedy robiłam...
No dobra, nie jest trudno, bo oto 4 wielkie kamienie nilowe (mama mówi, że milowe) poczyniłam:
po pierwsze - sylabizuję! Najchętniej mówię "dada", chociaż tata słyszy oczywiście "tata". Równie łatwo mówi mi się "baba", chociaż mama wmawia mi, że zamiast tego powinnam mówić "papa". Albo chociaż "baba-papa". Nie wiem, o co chodzi. To jakaś polityka chyba. Lepiej nie będę się mieszać.
po drugie - pluję! Ostatnio udało mi się opluć mamę, która siedziała po drugiej stronie stołu. Żeby nie było, ja tylko ćwiczę głoskę "f". Nie wiem, ile jeszcze osób opluję, zanim nauczę się ją poprawnie wymawiać. A może mi tak zostanie?
po trzecie - rośnie mi kolejna jedynka! Już nie będę odwróconym zającem, ha! Że co? Podwójnym zającem?! Sam jesteś podwójny, Leszczu jeden! Czy bolało? A po co ma boleć? Że zwykle boli? Ojtam, ojtam.
po czwarte - stoję na czworaka i się huśtam i "kicam", jak to babcia zgrabnie ujęła. Powiadają, że jeszcze chwila, a będę raczkować. Ale po co raczkować, skoro mogę wszędzie dokicać? Albo rzucić się na coś, jak pingwinek? Też działa, a jakie to fajne!
Foty, foty, foty: