niedziela, 27 kwietnia 2014

10-ty gosiomiesiąc

W zeszłym miesiącu pisałam, że nie wiem, jak zejść rękoma z mebli - musiałam mieć jakieś chwilowe zaćmienie umysłu, bo to banał jakich mało. Swobodnie przechodzę z siedzenia do raczkowania. Odwrotnie? A po co w ogóle siadać? Mam w zanadrzu bogaty wachlarz pozycji, w których mogę swobodnie korzystać z obu rąk. Jak mnie posadzą, to siedzę. Ale krótko. Siedzenie jest dla nudziarzy.
Mam swój własny pokój - hura! W końcu mogę spać spokojnie - nikt mi nie sapie, chrapie, człapie. 
Wyszły mi kolejne 2 zęby! Czyli mam już komplet tych z przodu, jak im tam - siekaczy (podpowiadają).
Nie ważyli mnie ostatnio, ale tata szarmancko stwierdził, że schudłam. To chyba dobrze... Źle? To ja już nie rozumiem tego świata. Mama twierdzi, że przytyła - źle, ja schudłam - źle. Kiedy ja się w tym wszystkim połapię?
Dziś bez zdjęć - rodzice uznali, że statyczne obrazy nie potrafią odwzorować już rzeczywistości. Ja się nie znam - zamieszczam to, co mi podrzucili: