Nauczyłam się niedawno wchodzić po schodach, ale jak pokazałam to rodzicom, to zamiast radości ujrzałam na ich twarzach zmartwienie i zakłopotanie. Następnego dnia przy schodach postawili przewrócone krzesełko. |???? Miałam ich do tej pory za inteligentnych ludzi... No przecież na takim teraz nikt nie usiądzie! Bez sensu.
Umiem też klaskać, tańczyć, podawać różne przedmioty, wskazywać palcem, wkładać kółka na palik, wkładać mniejsze do większego. Wyjmować też, no jasne - ale tym to nawet nie ma co się chwalić.
Poza chrupkami uwielbiam też jeść płatki kukurydziane. A na obiad najchętniej wcinam ziemniaki, tata się cieszy, mówi, że to po nim. A może to on po mnie? Niech nie będzie taki hop do przodu!
Nauczyłam się w końcu pić wodę. Soków i w ogóle owoców wciąż nie wezmę do ust, nie wiem, jak można lubić coś tak ohydnie kwaśnego. Ale wracając do wody - piję sobie ją normalnie z kubka niekapka, z wanny, z basenu... Co? przecież to wszystko woda jest, nie? Że nie każda jest do picia? To czemu wszystko nazywa się woda? Woda to woda - da się ją pić, to piję i proszę mi tu nie marudzić.