sobota, 20 stycznia 2018

Elza i Anna lub Psi Patrol w akcji

W drugiej połowie minionego roku miałyśmy naprawdę wiele udanych wypraw i przygód, które na szczęście udało zarejestrować się w poniższym materiale zdjęciowym:

Do Wrocławia wezwano nas pilnie, by zmontować mieszkanko dla trzmieli. Na szczęście od razu wiedziałyśmy, jak się za to zabrać.

Przy okazji upewniłyśmy się, czy wszystkie krasnale tu mieszkające mają się dobrze.

Niektórych trzeba było dobrze poszukać, na szczęście nasze mapy były w miarę aktualne.

Przy okazji dowiedziałyśmy się ,że we Wrocławiu żyją gęsi o naprawdę długich dziobach.

Zgadnijcie, kto jest Elzą, a kto Anną :)

Aby dojść na plażę, trzeba pokonać schody. Dużo schodów. Baardzo dużo schodów. 

Uluś uzupełnia zasób kalorii, chociaż ona to akurat na tych schodach niezbyt się namęczyła, bo schodziła na rękach. Nie, nie na swoich.

Niech ktoś odkręci więcej ciepłej wody, jakież to morze zimne!

Może by ją zakopać?

Dobra, najpierw zamek...

Uluś jest w szoku, że tyle piachu i nigdy się nie kończy...

Wody też tu sporo...

Uluś pozuje jak do przedszkolnego zdjęcia grupowego.

Ja wiem, że naturalniej jest nie pozować.

To jest mina jeszcze z tych pozytywniejszych

To był czad, ekstra, super! Też musisz kiedyś spróbować: parasolki z Elzą, no nad morzem, jak pojedziesz nad morze, na pewno je znajdziesz, nie sposób ich przegapić. Są naprawdę cooool!

Jazda tym pociągiem to luzik bluzik, nic się nie bałam :)

Uli nie trzeba wiele do szczęścia, wystarczy taki o koń. Nie, nie galopował. Stał w miejscu. A co, on umie galopować? Ściemniasz...

Gumaki są zawsze fajna atrakcją.

Pieski na ratunek! Tak! Tak! Tak! 

Kazali...

A tak wygląda rzeczywista rzeczywistość.

Tak codziennie do pracy  będę, ale to jeszcze za jakiś czas...

Bunia, ona to dopiero ma radosne życie, cały czas na karuzeli może szaleć, orzechy wcinać i nikt jej nie goni do mycia zębów i spania....

No pomagamy przecież...

Tata szkoli nas na dobre żony.

Psi patrol nie boi się wysokości!

Nawet Ula-Zuma!

Takie u babci w domku...

...i w ogródku...

... no i przy stole obowiązkowo.

Uluś powoli zaczyna czaić, o co chodzi w tej huśtawce.

Jak nie można go wziąć ze sobą, to chociaż zdjęcie z grzybkiem.

Każda ze swoim.

 
Mama Panda i dzidzia Panda.

Proszę Państwa, oto mój autorski projekt budowlany na miarę mistrzostwa świata.

To nasz lodowy zamek

Taki spacer zimowy, tylko że bez zimy w tle.

Z tego, co obserwuję z roku na rok, jak długo już żyję, białe święta to czysta fikcja literacka.

Pasuje mi?

Bardziej niż jej, nie?

Uluś radzi dać trochę na lewo, co myślicie?

A niech już tak będzie. Ładnemu we wszystkim ładnie.

Grzeczne byłyśmy cały rok, nie kłóciłyśmy się wcale w ogóle. To gdzie te prezenty?

I takich jeszcze kilka wrześniowych portretów do ramek wszelakich dla babć i innych fanów :)